Recenzja filmu Rush (Wyścig)

Łzy, ataki śmiechu, strach o bohaterów oraz ekscytacja to uczucia, które towarzyszyły mi w trakcie oglądania najnowszego filmu Rona Howarda Rush (Wyścig). Najszybsze samochody swoich czasów, niebezpieczne wyścigi, wypadki mrożące krew w żyłach, znakomicie zbudowane postacie oraz niesamowita muzyka Hansa Zimmera spowodowały, że w mojej ocenie jest to jeden z tych filmów, które trzeba koniecznie (!) zobaczyć. Początkowo byłam niezbyt optymistycznie nastawiona względem tego filmu. Myślałam coś w stylu „pewnie kolejny film o idiotycznym ściganiu się, dobry tylko dla facetów”. Jednak dałam się namówić i zdecydowanie nie żałuje wydanych pieniędzy, a wręcz wybrałabym się jeszcze raz. Owszem, jest to film o wyścigach, ale jakich! Ujęcia zostały tak dobrze nakręcone, epoka perfekcyjnie odwzorowana, a aktorzy idealnie wcieli się w swoje role. Wszystko w tym filmie, od pierwszej do ostatniej minuty, pasuje do siebie. Jeśli jeszcze nie widzieliście to zdecydowanie naprawcie ten błąd – nie będziecie żałować :D

Najchętniej opowiedziałabym Wam cały film (jak to mam w zwyczaju:P) , ale tym razem tego nie zrobię, jedynie pokrótce przedstawię Wam samą historię. W filmie widzimy kilka lat z życia dwóch niezwykle utalentowanych i jednocześnie całkowicie przeciwstawnych sobie pod względem osobowości kierowców rajdowych. Ich losy pierwszy raz splatają się podczas zawodów Formuły 3. Warto dodać, że nie za bardzo się polubili:P Lecz z czasem (po wielu przejściach, które mocno Was rozczulą) zaczną darzyć siebie wzajemnym szacunkiem, zaufaniem, a może wręcz sympatią.
Niki Lauda (w tej roli Daniel Bruhl) oraz James Hunt (grany przez Chrisa Hemswortha) to dla znawców wyścigów Formuły 1 postacie kultowe. W filmie poznajemy jacy byli, mamy szansę zobaczyć  początek ich kariery, ich miłości, porażki oraz drogę na szczyt. Z jednej strony mamy playboya – Jamesa Hunta – który mimo, iż niesamowity na torze, zawsze otoczony wianuszkiem kobiet, lubiany przez wszystkich, to nie może przebić się do Formuły 1, a gdy w końcu mu się to uda będzie mu rzucana kłoda za kłodą pod nogi – spory wpływ na to ma właśnie jego reputacja. Jego największym rywalem jest niezwykle inteligentny Niki Lauda – umysł błyskotliwy (świetnie zna się na ulepszaniu bolidów) i analityczny, który mimo, iż zna ryzyko swojej pracy to wciąż twardo stąpa po ziemi. Okazywali sobie brak szacunku nie tylko na torze (gdzie na zmianę wygrywali), lecz również w trakcie udzielanych wywiadów, konferencji czy spotykając się na stopie bardziej prywatnej. W filmie niesamowicie ukazane jest jak te dwie skrajnie inne osobowości się ścierają i obie mają swoje racje, choć nie są tego świadome. Uczą się od siebie, obserwują nawzajem i zmieniają wraz z kolejnymi stawianymi przed nimi problemami.
Tak naprawdę główna fabuła filmu rozgrywa się wokół jednego konkretnego roku w historii obu bohaterów – 1975. To właśnie w trakcie tego roku prowadzący w rankingu (i „obecny” Mistrz) Niki Lauda jest uczestnikiem niezwykle groźnego wypadku na torze w trakcie wyścigu Grand Prix Niemiec, który z resztą wcześniej próbował odwołać ze względu na tragiczne warunki pogodowe (został przegłosowany przez pozostałych zawodników). Jego bolid nie dość, że poodbijał się od barierek, to stanął w płomień wraz z Nikim uwięzionym w środku. Udało mu się wydostać dzięki pomocy kierowców, którzy widząc co się stało zatrzymali wyścig i ruszyli z pomocą. Poparzenia były rozległe, a walka i determinacja Laudy, aby jak najszybciej wrócić na tor i nie dać się pokonać Huntowi w drodze po tytuł mistrzowski, była poruszająca. Jeden napędzał drugiego. Obaj wiedzieli, że igrają ze śmiercią za każdym razem wsiadając do bolida, mimo to obaj pragnęli zwycięstwa.  Jednak tym co ich różniło najmocniej była chęć życia. Niki Lauda w przeciwieństwie do Jamesa Hunta, bardziej cenił swoje życie od wygranej – miał dla kogo żyć. Zaś Hunt żył każdym dniem jakby miał on być ostatni.
Najwięcej emocji u mnie spowodował ostatni wyścig sezonu (Grand Prix Japonii), w którym różnica pomiędzy zawodnikami wynosiła zaledwie kilka punktów, więc każdy z tej dwójki mógł zostać mistrzem Formuły 1. Warunki pogodowe ponownie nie sprzyjały kierowcom (podobnie jak w przypadku wyścigu zakończonego wypadkiem Laudy). Mimo to pod naciskiem sponsorów wyścig się rozpoczął. Widoczność prawie zerowa, zacinający deszcz bijący o szybę kasku, powalająca prędkość i pragnienie wygranej. Mimo, że wygrana była tak blisko Niki Lauda zdecydował się zrezygnować po pierwszym okrążeniu. Uznał, że jego życie jest ważniejsze ni ż wygrana. W wyniku tego reszta wyścigu kręciła się wokół postaci Hunta, który prowadzi walkę z pogodą, bólem, problemami takimi jak zdarte opony i z własnym sobą, aby ostatecznie wygrać i zostać Mistrzem Świata Formuły 1.
Ron Howard perfekcyjnie ukazał różne skrajności - starcie dwóch przeciwnych osobowości, walkę z samym sobą i przeciwnościami, radości i cienie sukcesów. Ukazał również coś niezwykle ważnego, a mianowicie, że ciężką pracą można osiągnąć wszystko i każde podejście w odpowiedniej chwili może być tym właściwym – ostatecznie nie ma przegranych i wygranych, są tylko ci, którzy podjęli jakieś decyzje. Czasem wcale nie najtrudniej jest podjąć ryzyko, lecz właśnie zdecydować się jego nie podejmować kosztem wszystkiego. Niby film tylko o wyścigówkach, imprezach, wygrywaniu i goryczy porażki, a okazuje się, że potrafi człowieka zmusić do bardzo głębokich przemyśleń i niezwykle zainspirować. Mega gorąco go Wam polecam! :D





  


Źródło zdjęć do kolaży: wyszukiwarka Google Graphics